Ślub Kingi i Marka to opowieść o miłości, tańcu, wolności i o tym, aby nie bać się robić po swojemu. Oglądnijcie fragmenty fotoreportażu, a kilka dodatkowych słów ode mnie znajdziecie jak zwykle pod sam koniec :) Niech fotografia przemówi!
Kinga i Marek uwielbiają podróże. I tak tym razem to oni zabrali mnie w swoją podróż pod nazwą „ślub”. Oboje mają swoje silne i określone światopoglądy, które nie bali się pokazać na swojej uroczystości, np. zbierając podczas życzeń na wybrane przez nich fundacje. Innym „elementem zaskoczenia” były Przodki. Ludowy zespół, który prowadził dla Państwa Młodych dużą część imprezy. Żywa muzyka, instrumenty i pełen temperamentu zgrany team Przodków potrafił nieźle poderwać gości, fundując im wiele zabaw tanecznych :) Jednak dla mnie osobiście największe zrobienie zrobiła niespodzianka w postaci występu grupy tanecznej capoeira. Czad!!! A sama Kinga, w mgnieniu oka zrzuciła sukienkę na rzecz wygodnego dresu, aby pokazać swoje umiejętności taneczne. Czyli na luzie, tak jak lubię :D Marek dzielnie walczył z nią, ale myślę, że z pokorą oddał przewagę swojej żonie ;) Niekontrolowane wybuchy szczęścia, nieziemska ilość emocji i wzruszeń, szalone tańce i iskrząca chemia między nowożeńcami. Tak właśnie zapamiętam ten dzień. Trzymam za Was kciuki, bądźcie zawsze tacy szczerzy w tym, co robicie!
Miejsce ślubu i wesela – Hotel Wodnik we Wrocławiu
Zespół – Przodki
Przepiękne zdjęcia! Świetne wyczucie chwili <3
Dziękuję :) To właśnie kocham w fotografii, że daje możliwość uchwycenia ulotnych momentów – wzruszających, radosnych, zabawnych. Dzięki zdjęciom możemy prawie „namacalnie” poczuć te chwile :)