Ania i Wojtek, czyli Tygrysy Podróży! Niezwykle pozytywni ludzie, szacuję, że Ania mogłaby obdarować swoją energią wszystkich pracowników niemałej korporacji ;) Idealnie się dobrali, równoważąc wzajemnie swoje temperamenty :D Na miejsce sesji ślubnej wybraliśmy wrocławskie neony… no właśnie, ale żadnych świetlnych obiektów tutaj nie znajdziecie, gdyż okazało się, że są one akurat w remoncie. Zrekompensowaliśmy sobie szalejąc wśród przestrzeni Politechniki Wrocławskiej, Bulwarów i odwiedzając na chwilę Ruską. Ania jest nie tylko tygrysem podróży, ale też “tygrysem pozowania” – uwielbia to! Co naprawdę rzadko się zdarza, wśród par, z którymi współpracuję. Tak, Wojtek trochę mniej ;) Ale absolutnie poddał się nastrojowi sesji. Tańczyliśmy (Ania tańczy półprofesjonalnie), spacerowaliśmy, śmialiśmy się. Musicie wiedzieć, że to jest para, który ma wielki dystans do świata, do siebie, czerpie z życia garściami i uwielbia się bawić. Dlatego jeżeli zastanawiacie się, co oznacza ten ostatni kadr w przedstawionej historii, to jest to takie “ładne” podsumowanie. Bawmy się kochani! :D
Głupio może chwalić zdjęcia, na których się jest, ale… I tak pochwalę! Bo fotograf najlepszy pod słońcem :) Do tego przy Agacie naprawdę można czuć się swobodnie. I to, co jest ważne – mimo, że idzie za swoją wizją artystyczną, to nadal potrafi słuchać;-)
Aniu dziękuję Ci :*** wszystkie słowa baaaardzo dużo dla mnie znaczą <3